Terapia indywidualna czy grupowa?

Opublikował(a)
w Refleksje

Terapia indywidualna czy grupowa? Jakie dają efekty i którą z nich wybrać?
Refleksje o naturze człowieka, psychoterapii, miłości i życiu

D: Basiu, czy mogłabyś określić, czym charakteryzuje się i dla kogo jest: terapia indywidualna i terapia grupowa oraz trening interpersonalny?

B: terapia indywidualna jest najbardziej powszechną formą terapii. Na terapii indywidualnej w zasadzie pracujesz nad rozstaniem się z przeszłością, uświadomieniem sobie własnych mechanizmów obronnych, oraz nad zmianą sposobu myślenia i zachowania.. Na grupowych sesjach doświadczasz siebie w relacjach z innymi ludźmi. Dlatego też terapia grupowa jest świetnym źródłem weryfikacji wiedzy o sobie. W bezpieczny sposób dowiadujesz się jak inni Cię postrzegają. Możesz też poeksperymentować, zaryzykować i zachować się w jakiś nowy dla siebie sposób, którego się do tej pory obawiałaś. Czyli jeśli do tej pory byłaś zamknięta w sobie, nie ufałaś ludziom, bałaś się o czymś mówić, to na terapii grupowej możesz zaryzykować i otworzyć się na innych, spróbować zaufać, podzielić się jakimś ważnym dla Ciebie tematem. Masz wtedy szansę zobaczyć, że nikt Cię nie odrzuca, nie potępia, że Twoje zachowanie, którego się tak bałaś nie wywołuje złości u innych, nie powoduje tego, że inni Cię odrzucą. Często jest wręcz przeciwnie: zyskujesz szacunek w grupie. Takie doświadczenie ma wtedy moc uzdrawiającą. Uważam, że w procesie terapeutycznym dobrze jest łączyć terapie grupową i indywidualną. Dlaczego? Dlatego, że każdy z nas ma naturalną tendencję do autoprezentacji. W terapii indywidualnej przedstawiasz swój świat, swoją interpretację zdarzeń, a czasami ona może być totalnie niespójna z rzeczywistością. Klient może na przykład mówić, że ludzie go lubią, że robi to i tamto; a później nagle na terapii grupowej widzisz, że ta osoba zupełnie inaczej funkcjonuje niż w historii, którą przedstawiała na indywidualnym spotkaniu. Ponadto wiele osób siebie nie widzi, ma tendencję do zaprzeczania albo kształtowania różnych wyobrażeń na swój temat. To działa w dwie strony: mogę zarówno nie widzieć swoich fajnych, jak i niefajnych cech. I cały czas mówię, że ludzie mnie nie lubią, bo ja jestem nieciekawa, nie wiem, nudna i tak dalej, a nagle okazuje się, że ten „outsider” bryluje na grupie i jest duszą towarzystwa, gwiazdą (śmiech); i zupełnie to nijak ma się do obrazu, który przedstawia na terapii indywidualnej. I dzięki temu bardzo szybko odkrywamy, że istnieje w nas jakiś imperatyw, który każe ten obraz siebie podtrzymywać i wierzyć w niego. Dlatego właśnie lubię łączyć terapię indywidualną i grupową, bo daje ona możliwość większego wglądu w życie i zachowanie klienta. W połączeniu obydwu terapii znacznie szybciej pewne rzeczy wychodzą, znacznie szybciej może też przebiec proces terapeutyczny. Drugim plusem łączenia obydwu terapii jest fakt, że na terapii grupowej, w przyjaznym dla siebie otoczeniu, klient ma szansę przekroczyć lęki , o których rozmawiał na terapii indywidualnej. Psychoterapia grupowa jest formą laboratorium, w którym są sprzyjające warunki do wypróbowania nowych zachowań oraz doświadczenia , jak ludzie reagują na moje nowe zachowanie. Grupa wspiera zawsze i zachęca do konstruktywnych zmian. Im masz mniej wsparcia na zewnątrz, tym większą moc ma grupa i tym ważniejszą rolę odgrywa w uczeniu się nowego, bardziej pełnego przeżywana świata.

Co do treningu terapeutycznego.. Na treningu też pracujesz w grupie. Z tym, że jego celem nie jest stworzenie głębszej więzi z jego uczestnikami, tak jak to się dzieje w terapii grupowej. Na treningu interpersonalnym głównym zadaniem jest zobaczenie siebie w relacji z innymi ludźmi. Czyli podstawowym celem jest uzyskanie informacji zwrotnych od uczestników spotkania. Ponadto trening trwa jedynie klika dni. Terapia interpersonalna kilka miesięcy. Trening jest bardziej intensywny w przeżywaniu niż grupa interpersonalna. Tu emocje ujawniają się w krótkim czasie. Jest on odpowiednią propozycją dla osób które chcą siebie bardziej poznać, ale nie mają potrzeby pracy nad relacją i więzią. Spotkania grupowe z kolei dają możliwość pracy nad tą relacją.

D. Jak długi jest okres terapii?

B: Zwykle to zależy od tego, z jakim problemem klient przychodzi do terapeuty. Jeśli problem dotyczy mechanizmów obronnych, to one powstają wcześnie – do 6-ego roku życia. Dlatego reakcje nawykowe są bardzo silnie utwierdzone, wiele rzeczy jest powypieranych, pozaprzeczanych i pozamrażanych. Z tego względu taka terapia trwa dłużej, szacunkowo od 2-óch do 3-ech lat, czasami i znacznie więcej. Wiesz, to wszystko zależy od historii danej osoby. Każdy klient otwiera się w swoim tempie i to tempo trzeba uszanować. Ponadto psychoterapia nie może być pogwałceniem obron, które poznajemy na terapii. Same obrony mają również swoją mądrość. One kiedyś ratowały życie. Żeby je zmienić musimy wpierw nauczyć się nowych sposobów radzenia sobie z różnymi sytuacjami. Drugim czynnikiem, który decyduje o skuteczności terapii jest wspierające otoczenie- to czy nasi bliscy wspierają nas w zmianach, które chcemy wprowadzić, czy też je utrudniają. Bywa, zwłaszcza w terapii dzieci i młodzieży, że gdy osoba trafia na terapię i zaczyna doświadczać czegoś innego, to najczęściej rodzic zabiera go z tej terapii, bo nie pasuje mu to, że dziecko się zmienia nie po jego myśli. Wtedy niejednokrotnie w terapii pojawia się motyw konkurencyjny: rodzina – ja w nowym życiu. Strach przed zmianą pojawia się również w sytuacji, gdy z powodu zmiany istniej ryzyko wykluczenie ze społeczności w której żyje dana osoba. Opór przed zmianą pojawia się również bardzo często w momencie, gdy dalszym krokiem zmiany będzie rozpad związku czy małżeństwa.

D: Żegnanie się ze swoimi mechanizmami obronnymi, to rodzaj śmierci dawnego ja. Czy terapia jest oswajaniem ze śmiercią?

B: Śmierć własnego ja nazywana jest małą śmiercią. Tak, w terapii oswajamy się ze śmiercią.

D: Terapia to też skonfrontowanie się z prawdą, która nie zawsze jest przyjemna. Ktoś może zadać pytanie: po co? Po co mam rezygnować z bezpieczeństwa? Dlaczego mam narażać się na cierpienie i utratę kontroli?

B: Na terapię przychodzi się z powodu cierpienia. Nie da się pozbyć cierpienia bez zmiany. Źródłem cierpienia jest sposób w jaki myślimy, przeżywamy i żyjemy. Terapia pozwala zobaczyć i zmienić te wzorce. Również w psychoterapii jest moment trudny, kiedy dawne wzorce zachowań przestają nam już pasować , a uczymy się dopiero nowych. To tak jakbyśmy nosili stare, za ciasne ubrania, ale jeszcze nie wybraliśmy nowych. Jeszcze nie wiemy jak żyć inaczej . W tym trudnym momencie najczęściej pojawia się zniechęcenie i zwątpienie w sens terapii. Odczuwamy wtedy naturalny lęk przed tą śmiercią „ dawnego ja”. Boimy się, że jeśli ono umrze, to stanie się jakaś katastrofa. I to jest moment kluczowy w terapii, w których musimy zadecydować: pozostaję przy starych schematach, czy wybieram nowa drogę i ryzykuję. I właśnie ten krok do przodu, przekroczenie własnego lęku, powoduje, że to wcześniejsze cierpienie znika. Pojawia się pewne poczucie wewnętrznej wolności.

Jednak, żeby była jasność: terapia nie likwiduje całkowicie bólu w życiu. Myślenie takie jest iluzą..

D: bo terapeuta nie da Ci tabletki znieczulającej ból.

B: Nie, nie da. Gros ludzi przychodzi na terapię, bo chce mieć spokój. Ja wtedy mówię, że spokój jest w grobie. Nie jest realne żebyśmy nie przeżywali życia. Po terapii żyjesz w inny sposób. Jest inaczej, trudno powiedzieć, czy lepiej. Mamy mniej kosztów, rzadziej wikłamy się w różne sytuacje, które nas ranią, więcej rzeczy widzimy, mamy większy dystans do siebie. Ale również, jak to mówią zresztą egzystencjaliści, czasami bywa też i tak, że czujemy się bardziej samotni, bo tych ludzi, którzy mają jakąś refleksję czy pewną wrażliwość, żyjąc bardziej autentycznie i prawdziwie, jest znacznie mniej. Można powiedzieć, że nasze nowe przyjaźnie już inaczej powstają. One nie są już tak liczne, ale są głębsze i oparte na prawdziwej bliskości, więc… tak rzeczywistość po terapii zmienia się.

Ostatnie wpisy